- On był uroczy - powiedziała do Luny.
- Według mnie normalny Elf! - Wykrzyknęła.
- Elfy są nadzwyczajne! - Wykrzyknęłam i zaczęły się kłótnie.
- Taaaa Na pewno! - Wykrzyknęła najgłośniej. - Konie też mogą mieć skrzydła! Też mają magię! Też mają życie! Elfy to to samo co ludzie! - Dodała wnerwiona.
- Aha! Ty nawet nie wiesz jak to jest elfem! - Krzyknęłam i podeszłam do Tequanodo i Alien. Nagle obudzili się naszym wrzaskiem.
- Dzień dobry! - Uśmiechnęłam się.
- Hej hej... - Mruknął. Ale miał piękne oczy! Potrząsnęłam głową i weszłam do jaskini. Weszli za mną a Luna została tam. Alien opuściła nas na chwilę...
Luna:
"Estrella Była okropna! Cały czas się przekomarzała! - Myślała." Nagle zobaczyłam Alien. I jakiegoś elfa. Chyba potrzebował pomocy, ale od dzisiaj nie będę pomagać elfom!
- Coś się stało? - Spytała spokojnie.
- Nie nic... - Wyszeptałam.
- Słyszysz?? - Wykrzyknęła i pobiegła do elfa. Ja znikłam i poszłam gdzieś hen daleko...
Estrella:
- Gdzie one są? - Martwiłam się.
- Nie wiem... - Odparł swoim uroczym głosem... Wyszłam z Jaskini. Usłyszałam tylko.
- Pomocy! - I nic więcej. Czułam się okropnie... Upadłam.